Jaśmina
Tyle chwil, które w
nas są - one rodzą ból.
Ile marnych myśli może przepłynąć w tej chwili przez jej
umysł? Ile rozpaczliwych zagwozdek przedrze się przez jej świadomość, zanim
woda całkowicie odbierze jej oddech? Ile to będzie trwać?
Sekunda. Boli.
Druga sekunda. Boli.
Trzecia sekunda. Boli.
Nie wierzga nogami, nie próbuje łapczywie zatrzymać tlenu
przy sobie, nie walczy o życie. Przestała walczyć jakiś miesiąc temu.
Ile sekund będzie trwać koniec tego wszystkiego?
Ile jeszcze będzie musiała dławić się wodą? Woda jest
wszędzie. Otumania mózg, z każdą chwilą coraz bardziej niszcząc jej
organizm. Jej ciało już powoli skłania się ku niekontrolowanemu dryfowaniu, a
ostatnie pomruki świadomości gasną. Czuje tylko lekkie szarpnięcie w okolicach
serca i wszystko ginie. Zapada kurtyna, tak cholernie drażliwa i przejmująca.
Czy to już koniec?
Mimo słońca, ulice
zaczęły moknąć.
Facundo
Wszystko się
zatrzymało. Mój mózg się zatrzymał. Może to świat się skończył? A przynajmniej
mój świat.
Nie potrafił racjonalnie myśleć. Stał na tym pieprzonym
moście i widział jej sylwetkę spadającą w otchłań wody. Nie potrafił hamować
swoich emocji. Zmusił wszystkie swoje mięśnie do ruchu. Nie wiedział nawet
kiedy znalazł się przy wodzie. Cały jego umysł był skoncentrowany na jednym.
Nie myślał, nie pozwalał dopuścić do
siebie żadnej złej myśli. Musiał ją uratować.
Woda była niczym czarny wir, niesamowicie chłodna i okropnie
zdradliwa. Zanurzył się w niej, modląc się by ją znaleźć. Było przenikliwie
ciemno, a szum wody w uszach zagłuszał wszystko. Każdą myśl, każde złe
przeczucie... Na wyczucie błądził dłońmi po ciemnej toni. Zaczynało mu brakować
oddechu i już miał wynurzyć się na powierzchnię, kiedy dotknął ciała. Jej
ciała. Jej talii. Dziękując Bogu za wyrobione mięśnie sprawnie pochwycił jej
wątłe ciało i równie szybko wypłynął z wody.
Próbował ją reanimować. Uciskał jej zimną i mokrą klatkę
piersiową, którą niegdyś tulił do siebie. Wpuszczał oddech do ust, które
jeszcze niedawno całował. Ze łzami na policzkach i urywanym oddechem powtarzał
te czynności wydawać by się mogło milion razy. Nie mógł patrzeć na jej
zamknięte oczy, bladą, pokrytą sinymi plamami twarz. Nie mógł dotykać jej ciała
pozbawionego życia. Opadł na kolana i zakrył twarz dłońmi. Z jego gardła wydarł
się najbardziej rozpaczliwy krzyk, jaki mógł przeszyć tą nadzwyczaj spokojną
noc. Zupełnie otępiał, słysząc tuż za sobą wycie karetki. Nie słyszał tych
ludzi gromadzących się obok nich. Nie chciał ich słyszeć. Nie widział ich, jego
oczy pokrywała zamglona zasłona łez rozpaczy. Chciał odejść, chciał oddać swoje
życie za nią. To jego wina, to wszystko stało się z jego winy. Jego głupota ją
zabiła. Jego głupi wybryk zaprowadził ją do grobu. Nie mógł znieść tego
uczucia. Nigdy nie zniesie. Czas nie goi ran. On tylko przyzwyczaja do bólu. A
ból z pewnością stanie się nieodłączną częścią jego życia... Dopóki sam nie
odejdzie...
Szpital. Podniesiony na nogi cały personel, on w stanie
całkowicie nieobecnym. Zupełnie odciął się od otaczającego cię horroru. Nie
potrafił w to uwierzyć. Nie przyjmował do siebie wiadomości, że może jej już
nie być. Nigdy jej nie zobaczy? Niemożliwe. Nigdy nie usłyszy jej głosu?
Bzdura...
- Ona musi żyć, ona musi żyć! Proszę mi powiedzieć, że ona
żyje. - dosłownie dopada jakąś kobietę w białym fartuchu, która wyszła z sali.
Widząc jej zaszklone oczy poczuł, że spada. Poczuł, jak świat się wali na jego
oczach.
- Proszę się z nią pożegnać... Jest z nami tylko
podświadomie... - zamiera, słysząc jej słowa. Jak gdyby do niego nie dotarły,
wciąż tam stoi, wpatrując się z niedowierzaniem w lekarza. - Proszę iść, ma pan
naprawdę mało czasu. - niemalże wpycha go do miejsca jego śmierci psychicznej.
Siada na krześle obok łóżka, na którym ją położono. Na twarz
wciąż opadają jej mokre kosmyki. Wygląda tak spokojnie... To doprowadza go do
szału. Łapie jej zimną dłoń i przykłada do ust. Składa na niej milion pocałunków
i tysiąc mokrych śladów łez. Wpatruje się w jej nieruchomą twarz, czekając na cud.
Ale cudów nie ma. Powinien już dawno się z tym pogodzić...
Jego serce staje na ułamek sekundy, kiedy jej oczy się
otwierają. Nie zdążył jednak wykonać żadnego ruchu. Zaraz jej powieki na nowo
się zamykają, a z kącika oka ulatuje jedna, pojedyncza łza... A salę wypełnia
odbierający oddech w piersi przenikliwy pisk maszyny podtrzymującej życie...
Świat gaśnie.
Miesiąc później.
Nicolas
Który to już raz, kiedy siedzi na tym ponurym cmentarzu? Który
to już raz, kiedy analizuje każdy cal jej... grobu? Dobijające, przenikliwie
bolące uczucie. W dłoni trzyma pognieciony zwitek papieru, na którym malują się
słowa, wykaligrafowane jej pismem. Praktycznie zna je na pamięć, ale ciągle
błądzi po nich wzrokiem, jak gdyby oczekując, że odnajdzie tu coś nowego.
Drogi Nicolasie,
wiem, że kiedy to
przeczytasz nie będzie już tak, jak kiedyś. Chciałabym przeprosić cię za to, że zabrałam te
kilkadziesiąt dni twojego życia. Za to, że nie potrafiłam odwzajemnić twojego uczucia.
Tak bardzo zależy mi, by napisać tutaj tyle słów, tyle uczuć przelanych na
papier, ale nie potrafię się wysłowić. Mnie już nie ma, ale ty masz być
szczęśliwy, masz pokochać jakąś piękną dziewczynę, która da ci najwspanialszy
prezent na świecie - swoją miłość. Masz zdobywać sukcesy w twoim ukochanym
sporcie, cieszyć się życiem. Potem będziesz siedział w ogródku ze swoimi małymi
kopiami - pociechami, którym opowiesz historię każdego ze swoich medali.
Nicolasie, bądź szczęśliwy. Nie rozpatruj przeszłości, ja byłam tylko jej
zamglonym widmem. Pamiętaj, nigdy się nie poddawaj. Walcz o to, co kochasz.
Zapomnij o mnie. Zacznij myśleć o swoim powodzeniu. Jestem pewna, że dasz sobie
radę. Zawsze będę cię wspierać, mimo, że już nie na Ziemi.
Jaśmina
Ile razy by tych słów nie czytał, tak samo za każdym razem
wywołują u niego silne emocje. Nie ma granic, nie ma przeszkód. Jest tylko on i
jego niewyobrażalny ból...
A wyznacznikiem mijającego czasu są spływające łzy po jego
policzkach...
Świat moknie deszczem
łez.
Facundo
Siedzi w swoim mieszkaniu, a w dłoniach trzyma kwadratowe pudełeczko.
Otwiera je i wyciąga kilkaset wywołanych zdjęć. Na każdym są oni, na każdym
jest ona. Przegląda każde z osobna, uśmiechając się przez łzy na widok jej
roześmianej twarzy. Natrafia na zdjęcie z jakiegoś meczu, zrobione przez
wścibskiego fotografa, na którym ich usta łączą się w pocałunku. Milion
wspomnień, tak bolesnych w obecnej chwili. Jego wzrok przykuwa biały papier w
towarzystwie zdjęć. Wyciąga go, a jego serce zalewa nowa fala smutku i żałoby.
List. List pożegnalny od niej...
Drogi Facundo,
ty jedyny wiesz, jak
bardzo cię kochałam. Przeżyliśmy razem wspaniałe chwile. Mam nadzieję, że
dobrze je wspominasz. Chciałabym ci podziękować. Za to, że dałeś mi
najcudowniejszy prezent - miłość. Nie wszystko się potoczyło tak, jak chciałam.
Dużo się zmieniło w późniejszym czasie, ale nie chcę cię teraz winić. Jak
wspomniałam, DZIĘKUJĘ. Pokazałeś mi, jak wielkim uczuciem jest miłość do
drugiej osoby. Udowodniłeś mi, ile to można zrobić dla ukochanego. Oddałabym
wszystko, żeby właśnie teraz było tak, jak kiedyś. Ale nie będzie. Już cię nie
winię. Teraz jedynie pragnę by ktoś wypełnił w stu procentach tą lukę po mnie.
Bądź szczęśliwy Facundo, tego ci życzę. Nie zmieniaj się, a kobietę kochaj
całym sercem i nigdy jej nie zostawiaj. Choćbyś nie wiem jak zawinił, walcz o
nią. Walcz o szczęście! Jesteś wart
tego, by godnie żyć. Może już u twojego boku mnie nie będzie, ale wierzę, że w
końcu zaznasz tego, czego oczekujesz od życia. Kocham cię, pamiętaj, że nigdy
nie przestałam. Nie bój się, życie stoi przed tobą otworem. Pamiętaj, że ja
zawsze z tobą będę. Już nie cieleśnie, ale będę.
Kocham cię.
Jaśmina.
Rzuca zdjęciami w kąt, a sam wije
się z rozpaczy. Bije dłońmi w podłogę, a jego krzyk miesza się z łzami. Mija
długi czas, zanim z powrotem wraca do pozycji siedzącej i ponownie spogląda na
jej pismo. Kartka papieru, jaką niegdyś dotykała jej ciepła ręka.
Nigdy nie dopuści do siebie
myśli, że jej już nie ma...
A tusz pokrywa milion smutnych łez...
Świat się zatrzymuje.
Koniec.
Historia Jaśminy, Facundo i Nicolasa dobiła końca.
Ja - ze swojej strony chciałabym po pierwsze przeprosić. Za te ciągłe opóźnienia, słabe rozdziały i niedomówienia. Przepraszam całym serduszkiem.
Chciałabym również podziękować. W szczególności wingspiker, Zuzie, Patrycji,
czy wszystkim innym, którzy byli ,czytali i komentowali.
Strasznie się cieszę, że was mam i przesyłam milion wirtualnych uścisków dla każdego, kto tu zawitał! <3
Jak widzicie, nie skończyło się dobrze.
Dlatego pamiętajcie: śpieszcie się kochać ludzi.
Z mojej strony to już tyle, mogłabym tu napisać tysiąc marnych słów, ale uznałam, że należy wam się ogromne DZIĘKUJĘ, które wyraża całą moją wirtualną miłość do was:)
Liczę na to, że każdy, kto był, kto czytał, napisze mi tu chociaż słówko w komentarzu.
MILION SERDUSZEK! <3
Wasza Joan.
Teraz będę tutaj: kochać kogoś, to pozwalać, żeby był jaki jest.