Nie martw się, proszę.
Wszystko skończy się.
Prędzej i mocniej.
Odwaga zabija mnie.
Nic się nie stało.
Przecież dobrze wiesz.
Oddałam wszystko,
żeby wszystko mieć...
Odwaga zabija mnie.
Nic się nie stało.
Przecież dobrze wiesz.
Oddałam wszystko,
żeby wszystko mieć...
Miłość. Czym jest miłość? Piękne uczucie, prawda? Synonim szczęścia, spokoju, spełnienia. Splecione ręce, ciepłe ramiona, gorące pocałunki. Łamane obietnice, ranione serce, potęgujący się ból. Tęsknota, pragnienie, namiętność... Krzyk, panika, obłęd, roztrzaskane serce. Cierpliwość, łaska, prawda. Ból, kłamstwo, brak chęci do życia. Powolne, bolesne umieranie. ON.
Szczęście. Czym jest szczęście? Blaskiem słońca o poranku, rześkim powietrzem, śpiewem ptaków?
Dwa słowa. Dwa największe przyziemne pragnienia każdego człowieka. Wedle utartych poglądów, jedno wiąże się z drugim. Ale czy aby na pewno? Czy miłość zawsze będzie szczęśliwa, a szczęście zwieńczone miłością?
Siedziała na zimnym parapecie, uśmiechając się smutno. Rozmyślała. To chyba jedyne, co ostatnimi czasy jej wychodziło. Mogła jedynie myśleć, rozpamiętywać, rozdrapywać stare rany. Nie była zdolna do normalnego funkcjonowania. Nikt nigdy nie będzie wiedział, co czuła, póki sam nie przeżyje tego samego. Tu nie działają puste słowa "będzie dobrze", tu nie pomagają poklepywania po plecach, chusteczki, żyletka. Na to nie ma lekarstwa. Zraniona miłość to śmiertelna choroba, która z każdym dniem przybliża cię do nieuchronnego końca.
Tęsknota zabija. Tęsknota boli. Tęsknota jest wierna, nigdy nie odchodzi. Zawsze jest przy tobie, w każdej możliwej sekundzie, przypominając ci, jak bardzo kochałeś, jakie wielkie było uczucie, którym darzyłeś drugą osobę. Już wiesz co to cierpienie? Tęsknota równa się okaleczonemu sercu, wystawionemu na milion prób. Nie odstępuje cię na krok. Utożsamia się z tobą, tworząc związek rozpaczy.
Uczucia zabijają. Wyniszczają od środka, skazując na wieczne katusze. Nie ma czegoś takiego jak "piękne uczucia", nie ma. Dobro zabija równie bardzo, jak zło. Powoli, subtelnie, z nutką obojętności. Nigdy się od tego nie uwolnisz... ewentualnie, kiedy w końcu ze sobą skończysz.
Przez głowę przenika jej tamten wieczór. To wtedy miała ze sobą skończyć. Ta pora, podczas której zatraciła całe swoje życie w jednym pragnieniu. Umrzeć. Jedyna rzecz, jakiej wtedy pragnęła.
Od tego wydarzenia minął niespełna miesiąc. 30 dni od spotkania z Nicolasem. 30 dni... teoretycznego bezpiecznego funkcjonowania?
Inaczej tego nazwać nie można. Siatkarz nie zostawił jej sytuacji w stanie, w jakim ją zastał. Każdego dnia próbował wyciągnąć ją z tego bagna. Dawał od siebie więcej, niż potrafiła przyjąć. Więcej, niż potrafiła zrozumieć. W końcu tyle czasu nikt się nią nie interesował. Nikt jej nie kochał. Aż tu nagle ktoś chciał jej pomóc... Minęło wiele czasu, by w końcu się do tego przekonała.
Ale nigdy nie czuła się w pełni dobrze. To nigdy nie odejdzie. Nigdy nie będzie czuła się szczęśliwa.
Nieuchronnym było to, że nie w pełni świadomie pozwoliła mu się do siebie zbliżyć. Nie zauważyła tego od razu. Gdzieś w głębi serca jej to pasowało, dawało jakąś namiastkę ciepła, normalności.
Jednak przyszedł dzień, kiedy obie spragnione miłości dusze zatraciły na moment zalążek zdrowego myślenia. Właściwie ta czynność została wyrzucona w zakurzony kąt. Kto by w takiej sytuacji myślał? Z pewnością nie ona. Ani on.
Oddali się głupiej, żerującej na uczuciach chwili.
Pocałowali się.
Witam wszystkich!:)
Przed nami łza czwarta.
Ja wiem, że może nie każdemu odpowiadają te emocjonalne opisy i brak dialogów, ale...
Tak miało być, od samego początku tak to miało wyglądać,
więc również tak to się skończy.
Bo koniec się zbliża. Albo za tydzień, albo za dwa.
Mam cichą nadzieję, że zostaniecie tu ze mną do wyżej wymienionego.:)
Życzę wam słonecznego tygodnia!
Wasza Joan.
A tu już niedługo prolog: Kadziewicz i Pliński
Mnie osobiście wcale, a wcale nie przeszkadza brak, czy też znikoma ilość dialogów. W tak wspaniały sposób opisujesz co czuje Jaśmina ,że aż mam ciary i wydaje mi się ,że jestem naocznym świadkiem jej wewnętrznej walki z samą sobą. Wiedziałam ,że Nicolas tak szybko nie odejdzie z jej życia. Wiedziałam, że tak po prostu jej nie zostawi. Gdzieś podświadomie to czułam. I wierzę z całego serducha, że jedyne lekarstwo jakie istnieje na złamane serce, czyli nowa miłość, w tym przypadku Nicolas dadzą jej powody do tego by być naprawdę szczęśliwą :)
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
Pierwszy raz czytam bloga pisanego w ten sposób i muszę przyznać, że wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, dodaje takiej tajemniczości...To mi się podoba. Hmm..dobrze, że w życiu Jaśminy pojawił się Nicolas. To z pewnością wiele zmieni...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
placze. nawet nie wiem czemu. smutne, ale dlatego tak bardzo mi sie to podoba, nie przeszkadza mi ze nie ma dialogow, taki kawalek historii podoba mi sie bardziej c: zostane, do konca, bede ciagle, czekam na cd c: zycze weny i do nastepnej lzy c:
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na każdy rozdział. Mam nadzieję że tak szybko jednak się nie skończy ;).
To dobrze poznać Jaśminę od tej innej strony, czuję się tak jakbym siedziała w jej głowie. Takie to trochę przykre, że Jaśka myślała "dobro też jest złe". Chciałabym, żeby Niko cały czas jej tak pomagał.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga xxx
Mi tak właśnie taki układ stylistyczny tekstu jak najbardziej się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńTe myśli Jaśminy są takie, jakby człowiek sam to wszystko miał w swojej głowie i to właśnie o tym samym, co ona, myślał. To jest dla mnie taka bardzo pozytywna nowość.
Trochę dziwnie mi się słucha, że tu za niedługo pojawi się ostatnia łza, ale wszystko ma kiedyś swój kres...
Pozdrawiam :*
Już koniec? :( SZKODA :(
OdpowiedzUsuńhttp://be-my-mystery.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :)
ej, jak to koniec?
OdpowiedzUsuńkara musi być, siostra. nie ma tumblra. i nie będzie. grzechem jest tak szybko kończyć.
nie mam weny do komentarzy, wybacz.
pozdrawiam, Zuza.
ej, jak to koniec?
OdpowiedzUsuńkara musi być, siostra. nie ma tumblra. i nie będzie. grzechem jest tak szybko kończyć.
nie mam weny do komentarzy, wybacz.
pozdrawiam, Zuza.