niedziela, 16 marca 2014

Łza piąta.

Życie bywa przewrotne. Życie jest jedną wielką mieszanką uczuć, emocji. Każdy dzień obfituje w nowe doznania, kolejne lekcje. W jednej chwili napawa cię szczęściem, a drugiego siarczyście cię policzkuje. Nie ma zahamowań, nie ma sumienia. Działa bez współczucia, daje fałszywą nadzieję i małymi kroczkami wpycha cię w wykopany przezeń dół, dwa metry pod ziemią. Przykre, prawda?
Nie wiodło jej się. Wciąż coś się sypało, ciągle coś sprawiało jej ból. Nie mogła, nie chciała i nie potrafiła żyć z kimś innym. Nicolas dał jej zbyt wielką cząstkę siebie. Nie była w stanie jej przyjąć, wieczna blokada oplatała jej serce. Nie potrafiła przestać wyobrażać sobie, że on jest kimś innym. Ktoś może powiedzieć, że zwariowała, postradała rozum. Przecież nie można tak kogoś kochać, przecież to musi minąć!
Nie minęło. Nigdy nie minie. Każda sekunda, minuta, dobijały ją jeszcze bardziej. Wylała hektolitry łez i krwi. Ból przesiąknął ją doszczętnie, jednocześnie wyniszczając od środka.

Twoje pożegnania zostawiły mnie z oczami, które płaczą
Jak mogę kontynuować bez ciebie?

Wziąłeś tę część, która kiedyś była moim sercem
Więc czemu nie - czemu nie bierzesz mnie całej?

Zimny parapet był jej azylem od wszystkiego, jedynym miejscem, w którym nie oszukiwała samej siebie. Nikt nie zliczy, ile kapiących żalem myśli uleciało z jej głowy. Tylko tutaj spoglądała prawdzie w oczy, analizując sytuację. Kochała Facundo. Tego od lat nic nie zmieniło. Zbyt mocno się do niego przywiązała, za bardzo go pokochała. Być może uzależniła się od jego obecności, a teraz, będąc na "odwyku" cierpiała katusze. Może to tak wygląda? Nicolas zrobił dla niej bardzo dużo. Przez niezliczone godziny był przy niej i starał się jakkolwiek pomóc. Pomógł. Ale ona nie mogła mu podziękować w sposób, w jaki chciał. On do niej coś poczuł. Kolejna rzecz, z którą nie mogła sobie poradzić. Pocałowali się, tamtego cholernego dnia. Przez jedną chwilę, jeden ułamek sekundy myślała, że ją też to ruszyło. Ale kolejne dni z chęcią przypomniały jej jaka jest prawda. Nie czuła nic do niego, poza przyjaźnią. Nie mogła wykrzesać z siebie żadnego większego uczucia, na jakie on zasługiwał. Czuła to, czuła całą sobą, że go rani. Rani jego uczucia, emocje, których ona nigdy nie będzie w stanie mu dać. Została zraniona, by ranić innych. Błędne koło. Ile jeszcze będzie musiała zadać bólu sobie i innym, by w końcu stąd odejść? By w końcu przestać czuć?

W końcu następuje meritum sprawy. Uznała, że zbyt długo rani innych, zbyt długo żyje-cierpiąc. Skorzystała z tego, że zaszyła się we własnym lokum. Wzięła do ręki dwie kartki papieru i długopis. Napisała dwa listy, spisując w nich wszystko, co przyszło jej na myśl, co podsunęło jej serce.
Było jej dziwnie lekko na sercu, kiedy kartki zapełniły się jej emocjami. Wyrzuciła to z siebie. 

Wyszła z mieszkania. Wiedziała, gdzie obaj mieszkają i tam też skierowała swoje kroki. Wrzuciła listy w kopertach do skrzynki i czym prędzej stamtąd uciekła.

Była nadzwyczaj spokojna, idąc w kierunku pamiętnego miejsca. Wiedziała, że to musi się skończyć.
Musiała skończyć ze sobą.

- Jaśmina? - niemal zachłysnęła się powietrzem, kiedy usłyszała za sobą własne imię. Jego głos. Odwróciła się i z niedowierzaniem spojrzała na pytającego.
- Co ty tutaj robisz? - wyszeptała, czując dreszcz na plecach. Czy naprawdę musiał dziś stanąć na jej drodze? Facundo. Pieprzony Facundo. 
- Biegałem. Jaśmino... - zaczął, patrząc na nią błagalnie. Pokręciła głową.
- Nie. Nie, nie, nie. Nic nie mów. Zostaw mnie. - wycofuje się i odwraca. - Zostaw mnie! - krzyczy, kiedy czuje na plecach jego dotyk. Zdecydowanie przyśpiesza, w biegu ocierając palące łzy. Naprawdę? Naprawdę chce teraz z nią rozmawiać? Po tym wszystkim?!


Serce, które naprawdę kocha,
nigdy nie zapomina. 
Nigdy.

Chciała być szczęśliwa. Chciała mieć go obok siebie, chciała z nim wziąć ślub, mieć gromadkę dzieci, wieść szczęśliwe, spokojne życie. Kochała go. Kocha.
Łzy. Strach. Samotność. Depresja. BÓL.
Przychodzi taki moment, gdy wszystko przytłacza, wszystko paraliżuje. To właśnie ta chwila.
Stoi w tym samym miejscu, co przeszło półtorej miesiąca temu, woda wciąż jest wzburzona. Wciąż jest czarną otchłanią. Wciąż na ciebie czeka.
- Chciałam być mocna, a byłam nikim... - szepcze, wpatrując się w wodną toń. Tęsknię za tobą, ale gorsze jest to, że ty za mną nie. Każdy oddech boli ją, jakby w krtani miała nóż.
Spieprzyła. Spieprzyła wszystko, całe życie. Nie ma już na to rady. Nie ma wyjścia.
Widzi, jak czyjaś sylwetka coraz szybciej zbliża się ku temu parszywemu mostowi. Szybko odwraca wzrok ku wodzie.
Teraz, albo nigdy. Raz, na zawsze. Żegnajcie.
Świat płacze.



Masakra. Ten rozdział mnie doszczętnie wypłukał z emocji.
jedno wam powiem. TO NIE JEST KONIEC!
Spotykamy się jeszcze za tydzień. 
Nie zostawiajcie mnie, zostańcie do końca. 
Za tydzień wszystko się wyjaśni. :)

Nie potrafię napisać nic więcej, to opowiadanie jest najbardziej emocjonalne, jakie kiedykolwiek pisałam. Mam nadzieję,że tam u góry jest zadowalająco. 

 Kocham was i dziękuję, że nadal tu jesteście. <3
Wasza Joan.

9 komentarzy:

  1. Wdech. Wydech. Okej, już chyba mogę cokolwiek napisać.
    O kobieto, nawet nie wiesz jak mocno emocjonalnie działa na mnie to opowiadanie. Po każdym rozdziale potrzebuję co najmniej kilka minut żeby zebrać swoje rozsypane myśli w jedną całość, jakkolwiek składną. To co nam serwujesz to emocjonalna mieszanka. Dialogów jak na lekarstwo, ale to właśnie czyni to opowiadanie tak wyjątkowym i większa ilość zniszczyłaby jego urok. Przejdę do sedna sprawy. Jak też się obawiałam, to wszystko najzwyczajniej w świecie ją przerosło. Dobrze to porównałaś, Jaśmina jest jak narkoman na głodzie, kiedy myśli ,że będzie wszystko dobrze, nagle wszystko się pieprzy, a to wszystko wina tego 'odwyku', cholernej substancji, w tym przypadku niespełnionej miłości. Coś czuję ,że to się nie skończy dobrze, ale mam nadzieję i to ogromną ,że się mylę!

    Ściskam kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa.. ona tak bardzo cierpi. A może ktoś ją wyciągnął z tej wody? A może Facu też zabijał się wewnętrznie (jeśli mogę to tak ująć)? I co będzie teraz? Argentyńczycy też pożegnają się z życiem? Jezu, nie wiem... Rzucam myślami. Ty wzbudzasz takie emocje. Jak czytam jak cierpi Jaśka moje serducho też się kraje. Czekam chyba na smutny koniec.
    Ahh.. dzięki za Imagine Dragons! <3
    Pozdrawiam, Kinga xooo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, cudownie piszesz. Uwielbiam tego Twojego bloga, tyle w nim emocji, uczuć. Choć rzadko czytam siatkarskie blogi, bo jakoś tak za nimi nie przepadam to ten mnie urzekł, jest po prostu cudowny. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, tylko wielka szkoda, że to będzie już koniec, mam nadzieję, że mimo wszystko będzie happy end. A tą piosenkę w tle pokochałam, słucham jej teraz cały czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym napisać coś sensownego, lecz chyba nie potrafię. Twoje opowiadanie poruszyło moje serce. Za każdym razem ,gdy czytam kolejną łzę , robię to z zaszklonymi oczyma. Ta emocjonalność jest niezwykła. Czekam na kolejną łzę. Czekam na wszystkie Twoje historie. Czekam na kolejne tak poruszające opowiadanie. Bez wątpienia piszesz wyjątkowo,a Eremofobia Duszy jest niezaprzeczalnie czymś jedynym w swoim rodzaju.
    lukrecja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju... To jest tak cholernie emocjonalne, że chyba bardziej się nie da... Ta bezradność Jaśminy mnie dobija. Naprawdę. Nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo targają mną mieszane uczucia. Z jednei strony chciałabym, żeby jednak było dobrze, Ale z drugiej spodziewam się, że chyba nie będzie tak kolorowo...
    Czekam na następny z niecierpliwością,
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. bhzsvkcxghdgnvcsf dobra musze sie uspokoic, po pierwsze boski rozdzial, po drugie, bylam, jestem i bede do konca, po trzecie brak mi slow, czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział! czekam na dalsze losy.
    +możesz mnie zaprosić do Kadziewicza? :)))
    Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiem kiedy tak szybko pochłonęłam te kilka zaległych rozdziałów.
    Dziewczyno, jestem pełna podziwu tego co ty tutaj piszesz. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem teraz rozerwana emocjonalnie, a to wszystko przez, a może dzięki tobie. Co tu dużo mówić... uwielbiam tego typu historie, tym bardziej że piszesz to ty, czyli dziewczyna, która ma do tego dryg. Cóż, nie pozostało mi nic innego jak tylko prosić cię o informowanie o nowościach tutaj no i oczywiście o to, żeby ta historia skończyła się choć po części happy endem.

    Całuje!

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze powiedziawszy po łzie zerowej wiedziałam, że to jest to, czego poszukuję. Opowiadania pełnego emocji, tych złych, bolesnych i zatruwających od środka życie. Wiem, że dobrze trafiłam i nigdzie się stąd nie zamierzam ruszać, chociażby ze względu na to, co tu znalazłam i boskiej piosenki Damiena *.*
    Szczerze powiedziawszy, to liczę na happy end i mam nadzieję, że na to się zanosi. ;) Nie widzę innej możliwości, jak Jaśminy przy boku Facundo. Nico, choćby nie wiem jak się starał z pewnością nie zastąpi jej tego, co ma w sobie Conte. Ludzie nie są zastąpieni, nie w kwestii miłości, bo serca nie można oddać komuś na dobre po raz kolejny, oddajesz raz i to od losu zależy, czy wybierze się dobrze.
    Tak chyba zafilozoficznie mi to wyszło, no cóż... taki dzień :)
    Ściskam i niecierpliwie czekam na kolejny! Genialnie napisane *.* Szkoda, że to takie krótkie i jestem tu dopiero teraz :(
    Happ :*

    OdpowiedzUsuń